Jakże szkoda, że sztuka czytania listów zanika! Choć i te przedrukowane w omawianej przeze mnie książce pisane były przecież nie piórem i atramentem, a - na maszynie do pisania. Jednakowoż - to także ma swój urok, dużo większy niż kliknięcie tylko przycisku "Wyślij".
Oprócz przezabawnych, uroczych, ale i - przenikliwych, ciekawych uwag dotyczących "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz znajdziemy tu też szereg wspaniałych komentarzy dotyczących życia politycznego-społeczno-kulturalnego przełomu lat 80. i 90 (np. budzące uśmiech sugestie, że Meryl Streep "skończyła się" jeszcze przed "Pożegnaniem z Afryką", postulowanie używania słowa "żiletka" zamiast "żyletka" czy uwagi, z których jasno wynika, że od 28 lat Poczta Polska nie może uporać się z tymi samymi problemami...)
Oraz zapis wspaniałej przyjaźni pomiędzy pisarką a profesorem, tłumaczący m.in. jak Zbigniew Raszewski i jego "Krótka historia teatru polskiego" znalazł się na łamach "Brulionu Bebe B."
Książeczka jest przeurocza i przezabawna (kilka razy śmiałam się w głos!) - przeznaczona jednak tylko i wyłącznie dla czytelników pamiętających dobrze Jeżycjadę Małgorzaty Musierowicz. Także tych, którzy uznają tylko "Starą Jeżycjadę"... Wszak uwagami na temat twórczości MM nie sięga się tu dalej niż za "Noelkę", a klimatem nawiązuje w pewien sposób do tego, co pamiętamy z "Opium w rosole" czy "Kłamczuchy".
Nie są to wspomnienia, choć takowe zawieraja. Nie dziennik, choć sporo tu jego kartek. Są listy, prawdziwe oraz mniemane, recenzje przedstawień teatralnych i relacje ze spotkań towarzyskich, a raczej z dyskusji toczonych przy tych okazjach, są wycinki z gazet i reakcje opinii na bieżące wydarzenia, są ich kulisy, gdy chodzi o kulturę, zwłaszcza teatr, nie brakuje anegdot i poczucia humoru. Profesor miał niezwykły doprawdy dar obserwacji, jak też umiejętność wyrażenia jej barwnym słowem. Pyszna lektura.